piątek, 27 grudnia 2013

27.12.2013

Minęło już tyle czasu od ostatniego wpisu. Systematyczne blogowanie jednak nie jest dla mnie ;)
Wczoraj coś mnie tchnęło, aby tutaj zajrzeć i naskrobać kilka zdań. 
Kończy nam się kolejny rok, za nami już Święta, na które było wiele przygotowań i minęły w mgnieniu oka. 
A w moim życiu ciągle się dzieje. 
Serducho znów mi się trochę posypało. Za 17 dni czeka mnie wymiana stymulatora na lepszy i nowszy mimo tego, że mój jest całkiem nowy, bo mam go zaledwie dwa lata, ale taka jest decyzja mądrych głów i nie zamierzam z tym dyskutować. Jak trza to trza. Po prostu. 
A w lutym odbędzie się kolejny zabieg ablacji. Czasami się już gubię, który to. Z całą pewnością będzie to ostatni. Lekarz, który będzie wykonywał mój zabieg powiedział, że więcej się już nie da i następna metoda to będzie kardiochirurgia. 
W międzyczasie leżałam też na neurologii. Mieli mnie trochę podciągnąć do góry, zmienić leczenie, lecz zostawili wszystko tak jak było, ponieważ mam najpierw zająć się sercem, a jak serducho już będzie względnie naprawione to do nich wrócić i wtedy będziemy myśleć co dalej. 
Jeżeli tak mówią mądre głowy to tak ma być :)

W związku z tym co mnie czeka w najbliższych dwóch miesiącach musiałam się wyprowadzić z Wrocławia i wrócić do domu. Wcale mi się to nie podobało, ponieważ zawaliły się moje wszystkie plany i zostało zniszczone to do czego dążyłam przez tyle czasu, lecz wiem, że nie dam sobie sama rady od razu po zabiegach. Wrócę do Wrocławia, gdy już do siebie dojdę. Bardzo mocno w to wierzę, a przecież, gdy się w coś wierzy z całych sił to się to spełnia, prawda?

Ten rok nie należał do najłatwiejszych. Strasznie dużo się działo i cieszę się, że już się kończy. Nie zastanawiam się jaki będzie rok następny, nic nie planuję. Bo już przekonałam, że to co zaplanowane zazwyczaj się nie udaje. 
Teraz jestem w domu, staram się odpoczywać, chociaż już strasznie mi brakuje Wrocławia i się nie mogę tutaj odnaleźć. Nie poznaję ludzi, ludzie nie poznają mnie, miejsca takie jak poczta, która od lat była w tym samym miejscu są przeniesione, sklepy, które zawsze były już ich nie ma. Cóż... Wszystko się rozwija. Tylko przez 5 lat ja byłam gdzieś obok. Przyjeżdżałam tu tylko na weekendy raz w miesiącu i na dłuższą metę ciężko jest się odnaleźć w miejscu, w którym nic nie jest tak jak było jeszcze jakiś czas temu. 

Chciałam życzyć Wam wszystkim Wystrzałowego Sylwestra, oraz Szczęśliwego Nowego Roku! Niech będzie lepszy niż ten mijający!

Ścisk!
M.

sobota, 2 listopada 2013

2.11.2013

Nie przypuszczałabym, że kiedyś powiem, że dobrze mi w domu. 
Gdyby ktoś rok temu mi powiedział, że będę chciała wrócić do rodziców po to, aby odpocząć, zrelaksować się, zapomnieć o wszystkim to bym go wyśmiała. 
A jednak... Jak wszystko potrafi się zmienić.
Jestem w domu od kilku dni. Jem normalne obiady, nie muszę znosić marudzenia właścicielki, hałasu Wrocławskich ulic, korków, wreszcie się wyspałam, nabrałam sił.

Ostatnio dużo się dzieje. Czasami nie nadążam. Wychodzę rano, wieczorem wracam, nie mam czasu na obiad, w przelocie zjem jakąś bułkę kupioną w sklepie, a i tak wiele osób wymaga ode mnie jeszcze więcej. 
Stałam się aspołeczna. Drażnią mnie ludzie. Ci z zatłoczonych tramwajów, przepychający się na peronach, pędzący, jak i ci, których dobrze znam. 

Kilka osób w ostatnim czasie dało mi odczuć, że czekają tylko na jakąś moją wpadkę, źle im z tym, że sobie całkiem nieźle radzę pomimo wszystko. Bo przecież tak na prawdę to tylko jedna osoba wierzyła w to, że mi się uda. 
Udało mi się, czasami jest ciężko, czasami chciałabym wszystko pierdolnąć i popłakać nad tym co jest nie tak, co mnie ogranicza, co powoduje, że nie mam sił wstać rano z łóżka bo tak źle się czuję. Jednak tego nie robię. Zbieram się i wstaję. Wstaję i wychodzę. I tak leci dzień za dniem...

Czekam teraz na kontrolne wizyty u lekarzy, na pobyt na neurologii i kolejny zabieg na serduchu. Liczę na to, że wtedy się pozbieram... Pozbieram się i z nowym powerem zacznę się realizować. Tak... Tak właśnie będzie. Na przekór wszystkim. 


sobota, 31 sierpnia 2013

31.08.2013

Jest... No właśnie - jak? Jest względnie dobrze :)
Jestem w domu, obiad mam ugotowany, leżę z laptopem na kolanach i kubkiem herbaty obok, jest cicho i spokojnie, czego więcej od życia wymagać?. 
Przez kilka godzin były przytulaski, wygłupy i zabawy z najważniejszymi - A,H&Sz. 
Te małe oczka Alicji patrzyły na mnie takim mądrym spojrzeniem, delikatny uśmieszek spowodował, że znikną cały świat. Liczyła się wtedy tylko Ona. Mały bezbronny człowiek.
5 dni temu wróciłam z obozu. Było genialnie! Rozruszałam się, poznałam nowych ludzi, zobaczyłam nowe miejsca, porozmawiałam na tematy, których ostatnio często się nie porusza. 
Wróciłam z nowymi siłami, z nowymi celami i motywacjami. Czy to wszystko wypali? Liczę na to! :)
Organizuję kolejną zbiórkę - tym razem na rzecz mojego małego przyjaciela Nikosia. Zapraszam wszystkich 14 i 15 września do Galerii Dominikańskiej. Podzielimy się sercem z Nikodemem on nam się odwdzięczy swoim pięknym uśmiechem :)

Nikosiowi możecie pomóc również tu: http://www.siepomaga.pl/f/corinfantis/c/954
Zajrzyjcie, zapoznajcie się z jego historią i podziękujcie, że to nie Wy musicie zbierać pieniądze na ratowanie życia najbliższej Wam osobie...


środa, 14 sierpnia 2013

15.08.2013

Jest godzina 01;06 a ja bezsensownie przeglądam kolejne strony w internecie myśląc nad wieloma sprawami. 
To prawda, że w nocy mamy większą skłonność do rozmyślań z sensem i bez sensu również.
W mieszkaniu słychać dźwięk chłodzącej lodówki, muzykę z internetowego radio, oraz samochody, które jeżdżą tuż za moim oknem.
Dzisiejszy dzień był jak najbardziej udany. Połaziłam po sklepach, kupiłam wymarzony prezent na urodziny H. zjadłyśmy z K. naszą ulubioną knyszę spod "kerfa" wypiłyśmy pepsi, porozmawiałyśmy, pośmiałyśmy, powspominałyśmy i wstępnie zaplanowałyśmy jesienny wyjazd do Warszawy.
Jednak wieczór nastał z dziwnym nastrojem. 
Wiem, że nie ma co gdybać... ale zastanawiam się co by było, gdybym była zdrowa, zastanawiam się co by było, gdybym normalnie skończyła szkołę, zastanawiam się co by było gdybym bardziej pielęgnowała niektóre przyjaźnie i znajomości nie skończyłyby się tak z dnia na dzień. 
Czasami tak strasznie brakuje mi niektórych osób, moja duma jednak nie pozwala mi odezwać się pierwszej. 
Ktoś ostatnio się mnie spytał czy chciałabym znów rozpocząć naukę w cekironie?
Teraz już na pewno nie, ale gdybym mogła się cofnąć o 5 lat i przeżyć wszystko jeszcze raz to owszem.
Nie popełniłabym już tych samych błędów. Zamiast NIE powiedziałabym TAK. Zamiast TAK powiedziałabym NIE.... Wtedy moje życie na pewno wyglądałoby inaczej... Lecz nikt jeszcze nie wymyślił wehikułu czasu...
Teraz mieszkam sama we Wrocławiu, czyli moje marzenie spełniło się w połowie, bo miałam tu mieszkać, lecz nie sama. 
Już nie pracuję, w piątek mam spotkanie z moim przyszłym pracodawcą. Liczę na to, że już omówimy szczegóły i dostanę konkretny termin od kiedy mogę zacząć. 
Wierzę, że to będzie coś co mnie na prawdę zainteresuje, w czym będę mogła się spełniać. 

Z tą wiarą kończę i próbuję zasnąć :) Jutro - w sumie to dziś - spotkanie po dwóch miesiącach z M. :*

czwartek, 8 sierpnia 2013

08.08.2013

Nie pisałam prawie dwa miesiące. Nie, nie powiem, że nic się nie działo przez ten czas, bo działo się bardzo dużo. Powiedziałabym nawet, że za dużo.
Skończyłam 22 lata, 
4 dni temu urodziła mi się siostrzenica Alicja,
straciłam pracę, 
od półtora miesiąca mieszkam całkiem sama, 
odbyłam pierwszą wycieczkę z Hanią i Szymkiem po Wrocławiu, 
załapałam się pod kolejny projekt i za niedługo zacznę kolejną pracę,
zbieramy pieniądze na operację serducha małego Nikosia,
niektóre znajomości wygasły, 
inne zaś nabrały tempa i się rozkręciły. 
Miłości mego życia nie mam nadal. 
Dobrze mi z tym i źle jednocześnie. 
Odbyłam kolejne wizyty lekarskie.
U neurologa zmiana leków, 
neurochirurg - wizyta mega szybka! Ja ciamcia zapomniałam płyt z badań. Następna wizyta nie wiadomo kiedy z kilku powodów.
Kolejna kontrola mojego Anioła Stróża - stymulatorka - wszystko pięknie ładnie, śmiechy, pogawętka z doktorkiem i nagle poważna mina, kilka oddechów i znów złe wieści!
Niby tego nie odczuwam, więc ktoś mi może powiedzieć "Zostaw niech tak będzie"
Nie! Nie może tak być! Bo to, że ja tego nie odczuwam aż tak dotkliwie to może być spowodowane ogólnym przemęczeniem, które miało miejsce jeszcze miesiąc temu?
Bardzo zmodyfikowanym węzłem? I cholera wie jeszcze czym.
Nie potrafię tego pojąć dlaczego znów? Nie potrafię się z tym pogodzić... Nie po tym co przeszłam. Nie po tym całym strachu, nie po przepłakanych wielu godzinach.
NIE, NIE NIE!!! Po prostu nie... Nie chcę....
Napisałam maila do lekarza, który wykonywał mi ostatni zabieg. Czekam na badanie i kolejną wizytę za miesiąc licząc na... cud?

Wyżaliłam się do cyberprzestrzeni.... Bo jakoś ostatnio nikt mnie nie chce słuchać...

środa, 19 czerwca 2013

19.06.2013

Ciężki czas... Mam już stanowczo dość tego roku. Niech już się skończy...
Jestem zmęczona. Bardzo zmęczona...
A nie mam czasu żeby odpocząć. Nie mam czasu na nic.
Nie pamiętam kiedy porządnie odpoczęłam, nie pamiętam kiedy mogłam się beztrosko śmiać ze wszystkiego i z niczego. 
Pragnę spokoju.
Niczego więcej.
Pragnę spokoju... Tak niewiele a zarazem tak dużo...

wtorek, 28 maja 2013

28.05.2013

Był weekend i skończył się weekend. Tak na dobrą sprawę jeszcze się dobrze nie zaczął a już nastał poniedziałek. Powiedzcie jak to możliwe?!
Niedzielny dzień spędzony z Nią na wieeeelgachnych zakupach.
Wydałam kupę kasy, więc zdobyłam wiele nowych rzeczy do mieszkania.
I tak zaczęłam sobie obmyślać jak kiedyś będzie wyglądał mój dom.
Będzie miał wielki ogród z trampoliną, huśtawką, hamakiem.
Będzie miał sypialnię z wielkim łóżkiem w pościeli, w której będę się zatapiała każdego wieczoru.
Będzie miał śliczny kominek w salonie, przy którym spędzę wiele wiczorów.
Będzie miał duuuuuży parapet, abym mogła siedzieć na nim i oglądać gwiazdy słuchając ulubionych piosenek. 
Tak, właśnie. Tak będzie wyglądał mój wymarzony dom...
Fajnie jest mieć marzenia, wiecie? 
I fajnie jest robić wszystko, aby do nich dążyć.

A poniedziałek zaczął się koszmarnie... Już wiem dlaczego nie lubimy poniedziałków... 
Bo w poniedziałki dzieją się złe rzeczy, bo w poniedziałki jest się zmęczonym, bo w poniedziałki wszystko idzie nie tak... Tak właśnie było w ten poniedziałek. 
Był straszny i tak bardzo się cieszę, że kończy się już wtorek...

Nowy tygodniu - proszę cię, bądź lepszy niż poprzedni. Bądź lepszy niż poniedziałek... :)




A jutro tomografia... Sama jestem ciekawa jakie nowe zmiany wyjdą.
Trzymajcie kciukasy!

sobota, 25 maja 2013

25.05.2013

Jak ja lubię dni kiedy nie muszę nic robić. Kiedy mogę się zwyczajnie lenić, zapominając o wszystkim. 
Już dawno nie miałam takiego dnia. 
A taka sobota jak dziś była mi bardzo potrzebna bo tak jak się spodziewałam... Ten tydzień był cholernie ciężki. 
Wychodziłam z domu z samego rana a wracałam w nocy, moim jedynym posiłkiem w ciągu dnia było śniadanie. 
Już wczoraj zapoczątkowałam dobry weekend, najpierw przyjechały mi zakupy, odebrałam zdjęcia, skorzystałam z promocji w rossmanie i kupiłam trochę kosmetyków a wieczorem udałam się na imprezę urodzinową Michalinki ;)
Poznałam trochę nowych osób, zrelaksowałam się, porobiłam zdjęcia.
Dziś dzień spędzony z w łóżku z laptopem.
A jutro? Jutro wielkie zakupy w IKEA! Wreszcie!
Liczę na to, że nadchodzący tydzień nie będzie już tak ciężki jak ten mijający... 

poniedziałek, 20 maja 2013

20.05.2013

Dziś jest jeden z tych dni kiedy jestem zmęczona od momentu otwarcia oczu.
Dziś jest jeden z tych dni kiedy nic nie ma sensu. 
Dziś jest jeden z tych dni kiedy jest cholernie ciężko.
Dziś jest jeden z tych dni kiedy tęsknię...
Za czym?
- za tym co było kiedyś,
- za popołudniami spędzonymi z Izą i Alką jedząc marchewki,
- za wieczorami z Magdą kiedy śpiewałyśmy, oglądałyśmy filmy, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, 
- za Hanią, Szymkiem, Patrykiem,
- za Panem M.
- za normalnym życiem, bez neptykowatości. 


Ostatnio odchodzi stanowczo za dużo ludzi... Ludzi mi znanych, każda z tych osób umarła stanowczo za szybko. 
Najpierw był Michałek, Bartuś, Maciuś - trójka dzieci... Dzieci, które miały przed sobą całe życie, które mimo wszystko chciały żyć.
A dziś odeszła koleżanka z pracy. Nagle... Przeżywając połowę swego życia. Kobieta z wielką życiową mądrością... 
Do zobaczenia Małgosiu! Kiedyś się zobaczymy!

sobota, 18 maja 2013

Pooost

Mimo, że spędziłam dziś 10 godzin lekcyjnych w szkole to dzień w zupełności udany.
Czasami wystarczy tak niewiele żeby się naładować pozytywną energią po ciężkim tygodniu.
Wystarczy tylko spotkać się z przyjaciółką, porobić głupie miny do zdjęć, zjeść mrożone biedronkowe pierogi - swoją drogą w tesco mają lepsze ;) - wypić piwo i cieszyć się życiem!
Tak niewiele a zarazem tak dużo. 
Tak więc baterie naładowane na kolejny tydzień, który być może będzie przełomowy?
Na pewno będzie ciężki, będzie trzeba przemyśleć kilka spraw, rozwiać kilka wątpliwości, porozmawiać z kilkoma osobami. 
Generalnie mogłabym zacząć robić to dziś, ale mi się nie chce.
Nie chce mi się zamartwiać, więc zostawiam to na poniedziałek.
Teraz ludziska uśmiechają się do mnie ze zdjęć, więc i ja się uśmiecham do nich,
likwiduję szkodniki, które chcą mi wypijać krew, 
zagłębiam się w filmie i nadal cieszę się życiem!
Wam radzę robić to samo :D

Miłego sobotniego wieczoru!

piątek, 17 maja 2013

Tytuł posta.

Dzieje się i nie dzieje się. 
Każdego dnia wychodzę o tej samej godzinie z domu, mijam tych samych ludzi po drodze, idealnie trafiam na zielone światła, wchodzę do biura, robię co mam robić, wychodzę na tramwaj, czekam 4 minuty, wsiadam do drugiego wagonu, wracam, mijam autobus, który zawsze wraca pusty, znów są idealnie zielone światła, wchodzę do mieszkania, jem zazwyczaj warzywa z patelni, ewentualnie jakieś inne mrożonki bo dla samej siebie nie opłaca się gotować....
Czasami wyjdę z kimś się spotkam, porozmawiam o ważnych i mniej ważnych sprawach, czasami pomilczę jak trzeba, pośmieję się, ewentualnie tylko uśmiechnę bo są takie dni kiedy w środku mnie rozpierdala. 
Ludzie bywają mili ale bywają też strasznie zawistni, dwulicowi i w ogóle okazują się być największymi debilami na świecie. 
A może to ze mną jest coś nie tak?
Czasami może i jest... W sumie ciężko mi to określić, no bo jak wydawać opinię o samym sobie?
Jak powiem coś złego to zaraz będzie, że mam niską samoocenę, a jak się pochwalę to będzie, że się wychwalam. 
Pora szukać nowej pracy, pora szukać czegoś co mi przyniesie satysfakcję. 
Tylko co to jest? Chyba nie odnalazłam jeszcze swojej drogi. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Miało być inaczej... Całkowicie inaczej. 
Muszę się wybrać na zakupy. 
Tak - zakupy są dobre na wszystko, prawda?
Ktoś jest chętny?

piątek, 3 maja 2013

Majówkowo

Od 3 dni trwa długi weekend, mimo, że pogoda za oknem nie nastraja bo deszcz pada i pada to wczoraj o 6;30 trzeba było zwlec się z łóżka, ubrać się i ruszyć w kierunku pracy. 
Ciężko było, oj ciężko. W pewnym momencie w głownie świtała myśl "A może zadzwonię i wezmę urlop na żądanie?!" Jednak zdrowy rozsądek się odezwał i wstałam, poszłam, trochę popracowałam, trochę się ponudziłam, ze znajomymi pośmiałam. Czas do 15 szybko minął.
A później był czas na całkowity reset. 
Zresetowałam się! A jak! Nawet deszcz, mokre włosy, mokry płaszcz i zimny kamień pod urzędem wojewódzkim mi nie przeszkadzał ;)
Naładowałam się pozytywnie, wyśmiałam się za wszystkie czasy. 
Teraz pora działać z planami dalej. 
Pora zająć się akcją zbierania pieniędzy dla Agi, zorganizowaniem Dnia Dziecka, zebrania się i pójścia w końcu do fryzjera ;)
Czeka mnie mała rewolucja na głowie! Ale... co to do końca będzie to sama nie wiem! 
Oddam moje długie włosy w ręce fryzjerów!
A tymczasem idę dalej nic nie robić :)


PS. Trzymajcie kciuki za moją Magdalenkę! Dziś wyrusza do Warszawy spełniać swoje marzenia!
Jutro Festiwal Zaczarowanej Piosenki. 
Mam nadzieję, że się dostanie do finału! Musi się dostać!

środa, 1 maja 2013

Nostalgicznie

Za 30 minut godzina 01;00 a ja zamiast spać to myślę nad wieloma sprawami, zastanawiam się dlaczego różne sytuacje ułożyły się tak a nie inaczej, żałuję, że nie można cofnąć czasu. 
Od wczoraj miałam dużo wolnego. Pobyłam sama ze sobą, ze wspomnieniami, z planami i pytaniami. 
Z jednej strony było mi to potrzebne, a z drugiej... Z drugiej strony żałuję zatraconych znajomości, przyjaźni, planów na przyszłość. Żałuję tego co miało się wydarzyć a się nie wydarzyło. 
Jest też kilka sytuacji, które się wydarzyły i ich żałuję, lecz tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. 
Wczoraj też była 4 rocznica śmierci Babci. To już tyle lat minęło, a ja czasami tak bardzo tęsknię...
Chciałabym móc cofnąć czas i przeżyć te chwile na wsi jeszcze raz. 
Moja rodzina nie jest idealna, lecz to właśnie z Nią miałam bardzo dobry kontakt. 
Spędzałam tam każde wakacje, święta, ferie, sylwester. 
Teraz już tego nie ma... Tak po prostu...
Wczoraj poczułam się też wyjątkowo samotna. 
Potrzebowałam kogoś żeby z kimś pobyć, pogadać, nie było nikogo...
Zatęskniłam za Hanią i Szymkiem... A dziś, gdy Szymi zadzwonił i spytał kiedy przyjadę i dlaczego mnie nie ma bo on na mnie czeka to ukradkiem kilka łez poleciało...
Wyjątkowo chciałam pojechać do domu....
Dziś cały dzień spędzony w łóżku w piżamie z laptopem na kolanach. 
Przez te dwa dni mimo, że tylko internetowo to była ze mną Magdalenka <3
Porozmawiałyśmy sobie o ważnych i mniej ważnych sprawach, posłuchałam piosenek w jej wykonaniu, pośmiałyśmy się z naszych śmiesznych i trochę strasznych przygód. 
Poczułam, że jest, zapewniała, że będzie już zawsze. 
Dziękuję Mała za te godziny! :) Na prawdę dużo mi one dały. 

sobota, 27 kwietnia 2013

Nic nie robienie...

Jestem w domu, nic nie robię, bawię się z dzieciakami, chodzę na plac zabaw, jadę na budowę zobaczyć jak się ma dom mojej S. 
Jem obiad przygotowany przez mamę. Oglądam filmy, patrzę przez okno na padający deszcz i kałuże robiące się na chodniku.
Pierwszy raz od dawna nie robię NIC. 
Tego potrzebowałam.
Potrzebowałam się przytulić do H&Sz. Potrzebowałam powiedzieć im, że ich kocham najbardziej na świecie i usłyszeć, że za mną tęsknili. 
Szymek po raz kolejny upewnił się, że mam już naprawione serduszko.
A propo serduszka - śniło mi się dzisiaj, że... byłam w szpitalu i czekałam na przeszczep!
Jak się obudziłam to przez moment się zastanawiałam gdzie jestem. 
W domu, w mieszkaniu czy w szpitalu. Okazało się, że jestem tam gdzie zasnęłam :)

Zatem żegnam się z Wami życząc miłego weekendu :) Ja idę kontynuować moje nic nie robienie :-)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty!

Obiecałam pisać w miarę regularnie a tu ostatni post jest z 1 kwietnia, czyli równe 20 dni temu. 
Na pisanie po prostu nie starcza mi czasu. 
Cały czas coś się dzieje, atrakcji mi nie brakuje ;)
Albo dostarcza mi je życie, albo ludzie, których spotykam na swojej drodze.
Doświadczyłam pierwszego dużego ataku padaczkowego w miejscu publicznym, dzięki niemu poznałam przemiłych panów ratowników :)
Za mną również kolejna przeprowadzka - poprzednie mieszkanie okazało się być.... wielką pomyłką.
Jednak o zachowaniu ludzi, które nadal mnie zdumiewa może w innym wątku.
Na nowym mieszkaniu podoba mi się o wiele bardziej - okolica ładniejsza, za rogiem park, który darzę wielką sympatią i przede wszystkim to jest blisko do Katarzynki :) 
We Wrocławiu nastała wreszcie piękna wiosna, nie wiem jak reszta naszego społeczeństwa, lecz ja już straciłam jakąkolwiek nadzieję, że kiedyś ta wiosna nadejdzie. 
A tu proszę! Na dworze +20 st, słoneczko i od razu chce się żyć!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Święta, święta i po świętach

Były święta i nie ma świąt. Tak na dobrą sprawę wcale ich nie odczułam. Na dworze zimowa aura, w telewizji leciał "Kevin" a moi sąsiedzi z bloku na przeciwko mieli Bożonarodzeniowe lampki na balkonie. 
Może zamiast Wielkiej Nocy miało być Boże Narodzenie? ;)
W końcu jesteśmy już po końcu świata i coś się pozmieniało? ;-)
Wielki tydzień spędziłam w pracy, wiec przygotowań jakichkolwiek brak. 
W piątek wieczorem doturlałam się do domu, w sobotę moja aktywność zakończyła się na zrobieniu krokietów i zabawy z dzieciakami. 
Niedziela - niemalże cały dzień przespałam. Spałam, jadłam, piłam, spałam, obejrzałam jakiś film i znów spałam. Tego mi było trzeba. 
ODPOCZYNKU!
A dziś... Dziś w południe przyszła siostra z rodziną, spędziliśmy kilka rodzinnych chwil, później przyjechał brat, lecz z nimi się tylko przywitałam i trzeba było już zmykać na autobus...
Lecz na koniec mój bratanek mocno się do mnie przytulił i powiedział "Kocham Ciebie Ciociu!" Najpiękniejsze słowa, które można usłyszeć od dziecka!
Wiadomo, że są szczere i bez oczekiwania czegokolwiek w zamian!
Więc z domu wyszłam zadowolona. 
Resztę dzisiejszego popołudnia, oraz wieczoru spędziłam w miłym towarzystwie znajomej. 
Pogadałyśmy, wypiłyśmy winko, zjadłyśmy sernik i zanim się spostrzegłam na dworze zrobiło się ciemno a na zegarku wybiła godzina 21;30. 
Trzeba było się zbierać do wyjścia.
Jutro czeka mnie kolejna wizyta u hematologa, zależnie od tego co powie dr. Staś to neurolog i do pracy. 
Być może będzie już włączone leczenie antykoagulantami... Wtedy moje życie czeka mała rewolucja.
Na razie o tym nie myślę, co ma być to będzie, jutro się okaże.
A teraz życzę Wam dobrej nocy i pokazuję mojego najprzystojniejszego bratanka! <3

niedziela, 24 marca 2013

Problemy, problemiki...

No tak... Miałam pisać często ale chyba nie do  końca mi to wychodzi za co z góry przepraszam, bo wiem, że są osoby, które tu wchodzą i czytają, zastanawiają się co u mnie :)
Od jakiegoś czasu mam już ten staż, robię kilka rzeczy na raz, więc nie mam kiedy się nudzić. 
Ruszył też założony przeze mnie komitet, zbierający na leczenie mojej znajomej chorującej na złośliwy nowotwór. 
Dlatego ośmielę się prosić każdego kto może o wpłacenie chociaż dobrowolnej kwoty na leczenie Agnieszki. 
Na samym dole widnieje ulotka z danymi i numerem konta. Z góry ślicznie dziękuję w swoim imieniu jak i w imieniu Agnieszki :)
Dziś ciężki dzień...
Ostatnie dni są ciężkie, rozwaliłam się psychicznie i fizycznie i nie mogę się pozbierać...
Były wizyty u lekarzy, tam niekoniecznie dobre wiadomości. 
Kłótnia z mamą... 
Za dużo jest na mojej głowie.
Nie wyrabiam.
Coraz gorzej się czuję. 
Staram się nad tym panować sama, gdy pojawiają się mioklonie to śpię nadal, bądź powtarzam sobie "Spoko, spoko, to nie grand mall, zaraz minie..."
Zazwyczaj mija. 
Dziś obudziły mnie mioklonie i okropny ból głowy....
Tak bardzo bym chciała, aby było zwyczajnie... Abym żyła całkowicie bez żadnych ograniczeń. 
Czasami staram się zapomnieć. Jednak wtedy jest jedno wielkie BUM! 
Zderzenie się z rzeczywistością. I taki głos : " Halo! Marta! Obudź się! Nie jest tak jak byś tego chciała! I nigdy nie będzie! Zdaj sobie wreszcie sprawę, że jesteś ciężko chora! Nie bierz tyle na siebie! Opanuj się!"

Nie potrafię się opanować.... Chcę się nie bać, chcę się obudzić któregoś dnia i pomyśleć, że to wszystko to tylko zły sen....

Posmęciłam sobie...
A teraz pora spać...
Dobranoc wszystkim.

sobota, 16 marca 2013

Sobotni dzień

Wczoraj wieczorem przyjechałam do rodziców, chciałam się zobaczyć z Hanią i Szymkiem bo dwa tygodnie bez rozmowy z nimi, łobuzowania i przytulania to długo, więc się ciotka stęskniła :)
Równo godzina 8;00 zostałam obudzona przez dzieciaki i spędziliśmy razem cały dzień.

Byłoby cudownie gdybym się źle nie poczuła ok 13... 
Ostatnio dzieją się złe rzeczy... Jak pójdę do lekarza to nie wiem od czego mam w ogóle zacząć. 
Nagle opadam z sił i sił brakuje dosłownie na wszystko.
Nawet na podniesienie kubka z herbatą. 
Ja wiem, że dobrze nigdy nie będzie ale niech ktoś coś z tym zrobi...
Bo na dłuższą metę tak się nie da żyć...
Dzień się jeszcze dobrze nie zaczął a ja już jestem zmęczona. 
Wstaję rano zmęczona i gdybym tylko mogła to bym nie wychodziła z łóżka.
Może to te wszystkie leki tak na siebie oddziałowują?
Strasznie boli też mnie nerka. Mam wrażenie, że zaraz wyjdzie sobie na spacer.

Chcę już nowy dzień, nowy tydzień. Nowe siły, nowe decyzje.

Jak dobrze, że ta moja chrześnica jest taka mądra. Widziała, że źle się czuję.
Zawołała mnie żebyśmy się razem położyły, poprzytulały, przykryły kocem, włączyły Króla Lwa i tak trwały wtulone w siebie i wsłuchujące się w bicie swoich serc. 
H. tylko co jakiś czas się upewniała, że u mnie jest okej.
Słuchałam jak bije jej to mocne, zdrowe serducho i po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo ją kocham. Jakim ona jest mądrym dzieckiem.

A propo serducha. Hania mówi dziś coś takiego:
- widzę, że jesteś zmęczona. Ty masz dwa serca. Jedno naprawione, drugie zepsute. Niech to naprawione działa najlepiej i już się nie męcz.
 <3 KOCHAM NAJMOCNIEJ!







A Wy nie bójcie się pisać komentarzy :) Widzę, że coraz więcej Was tu zagląda. Dajcie znać co u Was :)

piątek, 15 marca 2013

Aktualizacja

U mnie nastąpiło trochę zmian.
Zaczęłam staż, na stanowisku, które mi się w sumie podoba. 
Mam swoje biurko, swój komputer, mogę sobie zrobić przerwę kiedy chcę.
Przyszła też wreszcie zgoda z Ministerstwa na działanie w kierunku pomocy dla Agnieszki.
No właśnie....

Pomoc... Ostatnio za mało myślałam o sobie... Praktycznie w ogóle... Na pierwszym miejscu zawsze był ktoś inny tylko nie ja... Co nie jest dobre... Pamiętajcie. Myślcie o sobie. O sobie przede wszystkim. Bo nikt o Was nie zadba tak jak Wy sami.
Nikt się nie będzie tak o Was martwił, nikt nie przeżyje życia za Was.

Ludzie chyba znów myślą, że jestem Matką Teresą z Kalkuty? Chyba opadłam dziś z sił, po raz kolejny. W poniedziałek mam 3 wizyty u lekarzy, trochę się boję... Za kilka dni też wyniki badań genetycznych, tego też się boję... Ale teraz kogo to obchodzi?

Jednak nie jestem aż tak twarda, nie mogę wiecznie słuchać o problemach innych, nie mogę tymi problemami żyć. Ja też mam swoje... Też źle się czuję, też mam doła, też potrzebuję tego, aby mi ktoś powiedział, że fajnie, że jestem. Tak po prostu. Bez powodu...

Brakuje mi kilku osób... Jednak ci, na których mi niesamowicie zależało po prostu zerwali kontakt... Tak zwyczajnie...

A teraz kończę bo zaraz zacznę płakać. 
I o.













Jestem cholernie słaba.... Mimo wszystko...

niedziela, 10 marca 2013

Wiosno?

Była wiosna i nie ma wiosny!
Znowu mamy mróz, dziś z rana nawet był jakiś śnieg i mega śliskie chodniki. 
Taaaak bardzo chcę już ciepełka, słoneczka, zrzucić z siebie ten zimowy płaszcz, grube swetry. 
Chcę założyć na nos okulary, przewiewną bluzeczkę, trampki na nogi, chusteczka na szyje i wylegiwać się na słonku na wyspie bądź innych wałach :)

Z piątku na sobotę nocowała u mnie Magdalenka, wypiłyśmy winko, pośpiewałyśmy, powspominałyśmy, poukładałyśmy trochę planów na przyszłość. 
Lubię takie beztroskie wieczory z przyjaciółmi. 

Dziś również aktywny dzień za mną, od rana szkoła - hi hi, trzymajcie kciuki, aby udało mi się ją wreszcie skończyć ;) - szybko do domu coś zjeść i poleciałam do Katarzynki! 
Śmiechu było co niemiara! Każdy kto koło nas przechodził to się uśmiechał. 
Nie wszyscy rozumieją nasze poczucie humoru i czarne kawały, jednak najważniejsze, że my wiemy o czym mowa i z czego się śmiejemy ;) Do tego jeszcze moje durnowate sny!
Ach... ;D

środa, 6 marca 2013

Przesilenie wiosenne?

Od wczoraj źle się czuję... Jestem całkiem pozbawiona sił, wysiłkiem jest dla mnie przejście do kuchni i zrobienie sobie herbaty. 
Wczoraj zastanawiałam się czy nie wzywać pogotowia, a może wrócić się do szpitala na SOR skoro byłam na przeciwko? A może wrócić do domu i poczekać aż minie?
W końcu wróciłam do domu. 
Z przystanku do klatki mam kilka kroków, a tak mi się kręciło w głowie i byłam tak słaba, że potykałam się o własne nogi i jak zwykle idę minutę to szłam 10 razy dłużej.
Zastanawiam się od czego było to złe samopoczucie? Czy to już przesilenie wiosenne?
A może po prostu wszystko ze mnie wyszło?
Nie oszczędzałam się w ostatnim czasie. 
Teraz jestem chyba zmęczona wszystkim i przesilenie wiosenne też do tego dołączyło. 
I jest mi po prostu źle.

Siedzę dziś cały dzień zawinięta w koc, słucham muzyki, oglądam filmy, śpię, czasami popijam herbatę jak mam siłę pójść do kuchni ją zrobić. 

Nie mam siły, aby pocieszać innych, słuchać tylko i ich problemach. Chciałabym, aby ktoś przyszedł do mnie, pobył ze mną. Przytulił mnie, zapewnił, że będzie i nie pozwoli, aby coś złego mi się stało, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Nikomu i niczemu. 
Potrzebuję się poczuć doceniona. Potrzebuję się poczuć ważna. Potrzebuję poczuć, że jest ktoś kto nade mną czuwa, że mogę być małą dziewczynką, która się boi. 

Nie jest mi dobrze.

Teraz ja się boję.
Tak zwyczajnie. 
Co będzie jak nie zdążę zareagować?
Co będzie, gdy coś mi się stanie na mieście?
Co będzie, gdy nikogo koło mnie nie będzie?

boję się.

niedziela, 3 marca 2013

(nie)Zwykła niedziela.

Lubie dni takie jak ten. 
Było tak beztrosko, niczym się nie martwiłam, mogłam się odstresować, czasami nawet zapominam, że coś mi jest. 
Nauczyłam się już żyć z bólem, nawet jak boli bardzo to już daję radę. 
Pojechałam dziś odwiedzić wychowawców z internatu, pytali co słychać, jak sobie radzę, jak zdrowie. 
Na to ostatnie naciskali najbardziej. 
W sumie to każdego dnia jest poruszany temat mojego stanu zdrowia, mojego samopoczucia, moich szans na dalsze w miarę normalne życie. I pyta o to niemalże każdy.
Niektórym to się może wydawać dziwne. 
Na pewno jakaś część ludzi myśli sobie "Ona o niczym więcej nie potrafi rozmawiać, tylko te choroby, szpitale, operacje..."
Już dawno temu zauważyłam, że osoby chore/niepełnosprawne obracają się w środowisku takich osób i dla nich rozmowy na pewne tematy to całkiem coś normalnego. 
Inni nawet tych tematów nie poruszają.
Wiem, że jestem trochę "inna" od ludzi w moim wieku. 
Wiem, że nasze życie się różni, że mamy inne poglądy na świat, inaczej dostrzegamy piękno, inaczej cieszymy się z chwili obecnej, inne rzeczy są dla nas priorytetem. 
Jednak ja tak samo jak inni lubię wyjść gdzieś w niedzielę z przyjaciółmi, śpiewać w miejscu publicznym tak, aby wszyscy słyszeli, śmiać się z całych sił siedząc na ławce w galerii handlowej, robić zdjęcia w dziwnych miejscach, szukać wiosny tam gdzie jej jeszcze nie ma.
Lubię żyć. Tak po prostu :-) Chociaż wiele lekarzy prorokowało, że już mnie na tym świecie nie będzie. 
Jednak ja jestem. 
Jestem, spełniam swoje marzenia, ponoszę porażki, śmieję się do rozpuku i płaczę z bezsilności.
Dzisiejsze poszukiwanie wiosny ;-)

sobota, 2 marca 2013

Taki tam... sobotni dzień ;)

Dziś był dzień pełen atrakcji, integracji, niesamowitych pomysłów ;) i trochę męczący ale... udany!
Dziś mamy serduszkowych dzieci - w tym jednego Naszego serduszkowego Anioła - doprowadziły mnie do wzruszenia... Dzięki nim uczę się na nowo miłości. 
Nie wiem czy kiedyś będzie mi dane doświadczyć miłości do właśnie TEJ osoby.
Wydaje mi się, że nie... Jednak lekarze jak i ja sama jesteśmy zgodni co do tego, że potomstwo jednak nie jest dla mnie. 
Jednak kto wie co będzie za kilka/kilkanaście lat? Może coś się zmieni?
Tylko... moje geny się nie zmienią... I nie wybaczyłabym sobie do końca życia gdybym urodziła chore dziecko i bym wiedziała, że ONO cierpi przeze mnie. Przez to, że z moim organizmem jest coś nie tak. 

Byłam dziś u mojego Ptysia w szpitalu, zajadałyśmy się goframi z bitą śmietaną, wpadałyśmy oczywiście na genialne pomysły, posiedziałyśmy na ławce, pośmiałyśmy się, planowałyśmy jak zorganizujemy parapetówkę i łapałyśmy promyczki słońca, które dziś niesamowicie świeciło we Wrocławiu!
Później nadeszła pora na wzmocnienie niektórych znajomości i bardzo milusi wieczór spędziłam z Karolą i Krzyśkiem. Pochodziliśmy po rynku, pośmialiśmy się, powspominaliśmy nasze cekirońskie czasy, wypiliśmy po piwku, dwóch i nawet trzech ;) 

Dziś po raz kolejny przekonałam się, że niesamowicie kocham Wrocław! To właśnie w tym mieście chcę spędzić resztę mojego życia. To tu jest wszystko czego mi trzeba. 
A jutro - w sumie to dziś, bo już po północy... - przyjedzie Alicja i Madzia będziemy gotowały obiad, delektowały się swoją obecnością i planowały jak spędzić piękne wiosenne nadciągające dni! :)

piątek, 1 marca 2013

Dobrze jest :)

Wczoraj mniej więcej o tej godzinie wprowadziłam się do mojego nowego pokoju ;-)
Chciałam wszystkim zakomunikować, że jest milusio. 
Dziewczyny przyjęły mnie z serdecznością, zrobiłyśmy sobie wieczorek zapoznawczy - przy winku rzecz jasna :) - 
I jak się okazało! Jedna z moich współlokatorek prowadzi winiarnie, ach! 
Dla kogoś kto uwielbia wina to bardzo dobra wiadomość :)
Bałam się, że będzie bardziej sztywno... że nie będziemy miały o czym rozmawiać, że nie będziemy potrafiły się rozgryźć na początku. Jednak to były złe przepuszczenia!
I chwała Bogu za to!
W sumie do końca chyba jeszcze do mnie nie dociera, że za kilka dni nie będę musiała wracać do domu.
Czasami jeszcze zdaje mi się, że przyjechałam tylko na weekend do koleżanki.
Mam nadzieję, że czeka mnie tu wiele wspaniałych miesięcy ;)

wtorek, 26 lutego 2013

Koniec i początek

Jeszcze tylko jutro i nastąpi mój wielki powrót do Wrocławia!
Cieszę się niesamowicie ale... z drugiej strony trochę się boję. Wszyscy mi tylko powtarzają "A co będzie jeżeli coś się stanie?! Powinien mieszkać z Tobą ktoś znajomy! Nie płać z góry bo jak dziewczyny będą nie takie jak chcesz?!"
Dostaję tylko pouczania od "cioci dobra rada".
Moi drodzy chciałam zauważyć, że jestem już dużą dziewczynką, potrafię się odezwać do ludzi, powiedzieć co mają zrobić, wytłumaczyć wszystkie wątpliwości.
Może czasami jestem nierozgarnięta, ale generalnie jestem odpowiedzialna ;)
Dziś już dostałam klucze do mieszkania, jutro czas na dokończenie pakowania, zrobienie Aniołka dla mojej pani doktor za te wszystkie lata leczenia - bo jak zmieniam miejsce zamieszkania to i przychodnię trzeba zmienić, żebym po każdą receptę i skierowanie nie musiała jeździć - 
Ja tam liczę na to, że czeka mnie wielka przygoda! Nauczę się jeszcze większej samodzielności, samokontroli, oszczędzania i wyjdzie mi to na dobre!
W końcu 22 lata to już do czegoś zobowiązują ;)
Nie mogę być cały czas w ochronie pod tzw. złotą klatką ze względu na to, że coś mi dolega, prawda?


Staram się wyglądać poważnie :D

niedziela, 24 lutego 2013

Szpitalna niedziela

Ptyś nadal w szpitalu... Jednak to nie zmienia faktu, że może być całkiem przyjemnie! 
Świetlica była opanowana przez nas przez cały dzień, został tam poruszony niemalże każdy temat, zaczynając od błahostek kończąc na śmiertelnie poważnych sprawach. 
Jedzenie też było bardzo różnorodne, ciastka, chipsy, kurczak, ziemianki, napoleonka, kanapka z pieczenią, herbata, pepsi :D 
Był śmiech do rozpuku i chwilami oczy pełne łez z bezradności. 
Były wspomnienia i plany na najbliższą i trochę dalszą przyszłość.
Lubię takie dni jak ten, lubiłabym go jeszcze bardziej gdyby to nie był szpital.
Jednak szpitale to czasami nasz drugi dom...
Najważniejsze to nie być w tym wszystkim samemu. 
Ja mam Ptysia i Ptyś ma mnie :)
Razem przetrwamy! 


sobota, 23 lutego 2013

Marzenia czasami się spełniają!

Przyszło mi tak długo wyczekiwane wyrównanie z ZUS-u i postanowiłam zaszaleć! A co! Poprzedni rok miałam ciężki, jeden pobyt w szpitalu za drugim, brak czasu na regeneracje, więc teraz spełniłam swoją zachciankę i kupiłam sobie wymarzony aparat! 
Cena za sprzęt i dodatki trochę mnie powaliła, ale... trudno! Nie żałuję!
Pieniądze na mieszkanie oczywiście mam odłożone i ich nawet nie ruszam! Bo przeprowadzka do Wrocławia to dla mnie priorytet! 
W poniedziałek muszę zacząć się już pakować, wtorek podpisanie umowy, pierwsze spotkanie z właścicielami i współlokatorkami... Może będzie możliwość wprowadzenia się wcześniej niż w piątek?
Fajnie by było... :)

Po rozmowie z kilkoma osobami ogarnęła mnie po raz kolejny pewna refleksja... 
Wiele osób,gdy na mnie patrzy to sobie myśli " A ona żyje zupełnie normalnie, zawsze jest uśmiechnięta, wyciąga pozytywne wnioski. Nie, ona nie ma problemów. A nawet jak się jakiś pojawi to i tak się nim nie przejmuje" 
Otóż drodzy Państwo! Wcale tak nie jest... 
Staram się żyć w miarę normalnie, ale nikt sobie nie zdaje sprawy z tego ile wysiłku i samozaparcia mnie to kosztuje, prawie nikt nie wie jak często wpadam w dołki związane z chorobą i jednak mimo wszystko zadaję sobie pytanie "Dlaczego akurat ja?!" Na palcach jednej ręki mogę wyliczyć osoby, które mnie widziały, gdy płakałam z bezsilności. Staram się tego nie okazywać publicznie bo wiem, że takie sytuacje wprowadzają niepotrzebnie niekomfortowe sytuacje. 
Niesamowicie się cieszę z tego, że wiele z Was, gdy patrzy na mnie to widzi nadzieję dla swoich dzieci, samych siebie i traktuje mnie jako kogoś pozytywnego.
Jednak mam też wielką prośbę... 
Gdy tego potrzebuję dajcie mi się wygadać, wypłakać, ponarzekać, a nie ucinacie rozmowę sformułowaniem "Bywa..." bądź mówicie, że ja nic nie rozumiem. Bo rozumiem, czasami nawet za wiele. 

Pokażę Wam również zdjęcie zrobione moim najukochańszym aparatem ;-))) 

środa, 20 lutego 2013

Hepi epi.

Obecna pogoda, aura, ciśnienie - co kto woli - to wszystko nie jest dobre dla epileptyków. 
Wczoraj I ja zaliczyłam "zjazd'' Z opowiadań mamy wynika, że wyglądało to trochę inaczej niż zwykle, ale nie będę Was przynudzała szczegółowymi opisami moich ataków. 
Wizyta u neurologa już niedługo. Nowa pani doktor, niby z polecenia. 
Zobaczymy, miałam kontakt z tyloma lekarzami, że się zdążyłam przekonać o tym, aby nie ufać "na słowo" ani nie zrażać się po pierwszej wizycie - no chyba, że ktoś ewidentnie nie ma pojęcia o czym mówi - 
Żeby nie było, że jest aż tak źle to jednak czekałam na dzisiejszy dzień, spora kwota ma zasilić moje konto bankowe. Bardzo liczę, że to na pewno nastąpi dziś!
Za kilka dni jadę podpisać umowę wynajmu pokoju, a za tydzień już się będę wprowadzała. 
Czeka mnie kolejne wyzwanie! Ale to dobrze, dążyłam do tego przez 9 miesięcy i się w końcu udało!
Pokazałam, że nie ma dla mnie mocnych! ;)
Niby trochę się boję - wiadomo, czeka na mnie coś nowego, nie wiem co to za ludzie, z którymi będę mieszkała, nie wiem jak zareagują w razie W - 
Przez 4 lata mieszkałam już poza domem, jednak tamte osoby miały styczność z osobami niepełnosprawnymi. 
Muszę siebie i dziewczyny jakoś przygotować do wszystkiego, spokojnie im wytłumaczyć co mają robić, co powiedzieć, pokazać gdzie co leży. 
Ja nastawiam się pozytywnie i mam wielką nadzieję, że za miesiąc będę mogła napisać, że pokochałam mój nowy pokój i żyje mi się tam najlepiej na świecie! ;)

Kolejne zachwianie...

Wiecie jak to jest kiedy po raz kolejny zostaje zachwiane poczucie bezpieczeństwa?
Macie kogoś takiego kto jest dla Was przyjacielem, ale takim prawdziwym mimo wszystko? 
Który wie kiedy jest Wam smutno, który potrafi Was rozbawić, gdy Wasze życie rozpada się na kawałki? 
Który przede wszystkim czuje to samo co Wy... Który wie jak to jest kiedy napad epi zwala z nóg, bądź serducho tak zawodzi, że nie ma siły, aby postawić jeszcze jeden krok. 
Ja mam takiego przyjaciela - a dokładniej przyjaciółkę - 
I dziś po raz kolejny zostało zachwiane to poczucie bezpieczeństwa i pewności, że K.będzie zawsze...
Ona walczy tam w szpitalu, a ja nic nie mogę zrobić. 
Nie mogę nawet jej zobaczyć bo obowiązuje reżim. 
Nie mogę z nią porozmawiać przez telefon, bo ona nie ma siły żeby trzymać słuchawkę w ręku...
A ja się rozpadam. 
Totalnie. 
Nie potrafię zrozumieć dlaczego i po co?
W dni takie jak ten podwójnie nienawidzę naszych mózgów, w których szaleje epi...

tu piosenka oddająca mój dzisiejszy nastrój...

wtorek, 19 lutego 2013

Bo pomagać fajnie jest!


Jak wszyscy wiemy jest teraz okres rozliczeniowy. Wasz 1% podatku może trafić do osób, które go potrzebują. Dla Was to tylko wpisanie odpowiedniego numeru KRS i dopisku. 
Nic Was to nie kosztuje, a na czyjejś buzi pod koniec roku może pojawić się uśmiech i wielka wdzięczność :) Wiecie jak fajnie jest mieć świadomość, że przyczyniliście się do poprawy zdrowia bądź nawet ratowania życia kogoś? 
Dlatego ja Was teraz poproszę - jeżeli jeszcze się nie rozliczyliście. Jeżeli nie macie nikogo komu przekazujecie 1% podatku, przekażcie go mnie. 
Ja podziękuję najładniej jak się da :-)))) 

Fundacja Serce Dziecka im.Diny Radziwiłłowej ul. Narbutta 27/1 Warszawa

KRS 0000 2666 44 z dopiskiem Marta Kamińska

Zaczynam

Zaczynam pisać po raz kolejny :)
Zobaczymy co z tego wyjdzie, czy starczy mi zapału i chęci, aby pisać w miarę regularnie.
Brakuje mi takiego miejsca, w którym będę mogła napisać wszystko. 
W którym będę mogła podzielić się ze światem swoimi smutkami, radościami, słabościami, mocnymi stronami. 
Więc zatem zaczynam! :-)