czwartek, 8 sierpnia 2013

08.08.2013

Nie pisałam prawie dwa miesiące. Nie, nie powiem, że nic się nie działo przez ten czas, bo działo się bardzo dużo. Powiedziałabym nawet, że za dużo.
Skończyłam 22 lata, 
4 dni temu urodziła mi się siostrzenica Alicja,
straciłam pracę, 
od półtora miesiąca mieszkam całkiem sama, 
odbyłam pierwszą wycieczkę z Hanią i Szymkiem po Wrocławiu, 
załapałam się pod kolejny projekt i za niedługo zacznę kolejną pracę,
zbieramy pieniądze na operację serducha małego Nikosia,
niektóre znajomości wygasły, 
inne zaś nabrały tempa i się rozkręciły. 
Miłości mego życia nie mam nadal. 
Dobrze mi z tym i źle jednocześnie. 
Odbyłam kolejne wizyty lekarskie.
U neurologa zmiana leków, 
neurochirurg - wizyta mega szybka! Ja ciamcia zapomniałam płyt z badań. Następna wizyta nie wiadomo kiedy z kilku powodów.
Kolejna kontrola mojego Anioła Stróża - stymulatorka - wszystko pięknie ładnie, śmiechy, pogawętka z doktorkiem i nagle poważna mina, kilka oddechów i znów złe wieści!
Niby tego nie odczuwam, więc ktoś mi może powiedzieć "Zostaw niech tak będzie"
Nie! Nie może tak być! Bo to, że ja tego nie odczuwam aż tak dotkliwie to może być spowodowane ogólnym przemęczeniem, które miało miejsce jeszcze miesiąc temu?
Bardzo zmodyfikowanym węzłem? I cholera wie jeszcze czym.
Nie potrafię tego pojąć dlaczego znów? Nie potrafię się z tym pogodzić... Nie po tym co przeszłam. Nie po tym całym strachu, nie po przepłakanych wielu godzinach.
NIE, NIE NIE!!! Po prostu nie... Nie chcę....
Napisałam maila do lekarza, który wykonywał mi ostatni zabieg. Czekam na badanie i kolejną wizytę za miesiąc licząc na... cud?

Wyżaliłam się do cyberprzestrzeni.... Bo jakoś ostatnio nikt mnie nie chce słuchać...

1 komentarz:

  1. właśnie przeczytałam, i jedyne co mogę napisać to to że kurcze w końcu musi wszystko się zmienić na lepsze, jesteś dobrym człowiekiem więc nic w naturze nie ginie w końcu wszystko będzie się układać

    OdpowiedzUsuń