czwartek, 2 stycznia 2014

02.01.2014

I mamy nowy rok. Gdzie nie zerknę to ludzie piszą o swoich postanowieniach, o planach.
Ja nic większego nie planuję. Bo to nie ma sensu. Życie bywa bardzo przewrotne, jednego dnia coś planujemy a drugiego okazuje się, że to o czym mówiliśmy jest całkowicie poza naszym zasięgiem. 
Ja mam marzenia. Marzenia do których spełnienia będę dążyła, każdego dnia. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. 
Przede wszystkim chcę być szczęśliwa, chcę wrócić do Wrocławia, chcę aby wartościowe osoby, które znaczą w moim życiu bardzo dużo nadal zostały, chcę abym ja nadal coś dla nich znaczyła. 

Ten rok był.... dobry i zły. Strasznie dużo się działo. Dobrego i złego. Na przemian. Był czas kiedy wydawało mi się, że góry mogę przenosić i był też czas taki kiedy byłam głęboko w dolinie i zupełnie nic się nie układało. Nic nie miało sensu. 
Ciężko mi określić jak jest w tym momencie. Czekają mnie ciężkie dni już za chwilę, już za momencik. Do podjęcia są decyzje, których mogę żałować do końca moich dni. Staram się o tym nie myśleć, no bo po co? Liczę tylko na to, że w tych ciężkich momentach nie będę z tym wszystkim sama, że uzyskam wsparcie przyjaciół i rodziny, a jak pojawi się chwila zwątpienia to postawią mnie do pionu. 


A Wam Wszystkim życzę pomyślności i radości na ten Nowy Rok, aby wszystkie decyzje były tymi słusznymi i abyście mogli powiedzieć "Jestem szczęsliwy/a"! :)

piątek, 27 grudnia 2013

27.12.2013

Minęło już tyle czasu od ostatniego wpisu. Systematyczne blogowanie jednak nie jest dla mnie ;)
Wczoraj coś mnie tchnęło, aby tutaj zajrzeć i naskrobać kilka zdań. 
Kończy nam się kolejny rok, za nami już Święta, na które było wiele przygotowań i minęły w mgnieniu oka. 
A w moim życiu ciągle się dzieje. 
Serducho znów mi się trochę posypało. Za 17 dni czeka mnie wymiana stymulatora na lepszy i nowszy mimo tego, że mój jest całkiem nowy, bo mam go zaledwie dwa lata, ale taka jest decyzja mądrych głów i nie zamierzam z tym dyskutować. Jak trza to trza. Po prostu. 
A w lutym odbędzie się kolejny zabieg ablacji. Czasami się już gubię, który to. Z całą pewnością będzie to ostatni. Lekarz, który będzie wykonywał mój zabieg powiedział, że więcej się już nie da i następna metoda to będzie kardiochirurgia. 
W międzyczasie leżałam też na neurologii. Mieli mnie trochę podciągnąć do góry, zmienić leczenie, lecz zostawili wszystko tak jak było, ponieważ mam najpierw zająć się sercem, a jak serducho już będzie względnie naprawione to do nich wrócić i wtedy będziemy myśleć co dalej. 
Jeżeli tak mówią mądre głowy to tak ma być :)

W związku z tym co mnie czeka w najbliższych dwóch miesiącach musiałam się wyprowadzić z Wrocławia i wrócić do domu. Wcale mi się to nie podobało, ponieważ zawaliły się moje wszystkie plany i zostało zniszczone to do czego dążyłam przez tyle czasu, lecz wiem, że nie dam sobie sama rady od razu po zabiegach. Wrócę do Wrocławia, gdy już do siebie dojdę. Bardzo mocno w to wierzę, a przecież, gdy się w coś wierzy z całych sił to się to spełnia, prawda?

Ten rok nie należał do najłatwiejszych. Strasznie dużo się działo i cieszę się, że już się kończy. Nie zastanawiam się jaki będzie rok następny, nic nie planuję. Bo już przekonałam, że to co zaplanowane zazwyczaj się nie udaje. 
Teraz jestem w domu, staram się odpoczywać, chociaż już strasznie mi brakuje Wrocławia i się nie mogę tutaj odnaleźć. Nie poznaję ludzi, ludzie nie poznają mnie, miejsca takie jak poczta, która od lat była w tym samym miejscu są przeniesione, sklepy, które zawsze były już ich nie ma. Cóż... Wszystko się rozwija. Tylko przez 5 lat ja byłam gdzieś obok. Przyjeżdżałam tu tylko na weekendy raz w miesiącu i na dłuższą metę ciężko jest się odnaleźć w miejscu, w którym nic nie jest tak jak było jeszcze jakiś czas temu. 

Chciałam życzyć Wam wszystkim Wystrzałowego Sylwestra, oraz Szczęśliwego Nowego Roku! Niech będzie lepszy niż ten mijający!

Ścisk!
M.

sobota, 2 listopada 2013

2.11.2013

Nie przypuszczałabym, że kiedyś powiem, że dobrze mi w domu. 
Gdyby ktoś rok temu mi powiedział, że będę chciała wrócić do rodziców po to, aby odpocząć, zrelaksować się, zapomnieć o wszystkim to bym go wyśmiała. 
A jednak... Jak wszystko potrafi się zmienić.
Jestem w domu od kilku dni. Jem normalne obiady, nie muszę znosić marudzenia właścicielki, hałasu Wrocławskich ulic, korków, wreszcie się wyspałam, nabrałam sił.

Ostatnio dużo się dzieje. Czasami nie nadążam. Wychodzę rano, wieczorem wracam, nie mam czasu na obiad, w przelocie zjem jakąś bułkę kupioną w sklepie, a i tak wiele osób wymaga ode mnie jeszcze więcej. 
Stałam się aspołeczna. Drażnią mnie ludzie. Ci z zatłoczonych tramwajów, przepychający się na peronach, pędzący, jak i ci, których dobrze znam. 

Kilka osób w ostatnim czasie dało mi odczuć, że czekają tylko na jakąś moją wpadkę, źle im z tym, że sobie całkiem nieźle radzę pomimo wszystko. Bo przecież tak na prawdę to tylko jedna osoba wierzyła w to, że mi się uda. 
Udało mi się, czasami jest ciężko, czasami chciałabym wszystko pierdolnąć i popłakać nad tym co jest nie tak, co mnie ogranicza, co powoduje, że nie mam sił wstać rano z łóżka bo tak źle się czuję. Jednak tego nie robię. Zbieram się i wstaję. Wstaję i wychodzę. I tak leci dzień za dniem...

Czekam teraz na kontrolne wizyty u lekarzy, na pobyt na neurologii i kolejny zabieg na serduchu. Liczę na to, że wtedy się pozbieram... Pozbieram się i z nowym powerem zacznę się realizować. Tak... Tak właśnie będzie. Na przekór wszystkim. 


sobota, 31 sierpnia 2013

31.08.2013

Jest... No właśnie - jak? Jest względnie dobrze :)
Jestem w domu, obiad mam ugotowany, leżę z laptopem na kolanach i kubkiem herbaty obok, jest cicho i spokojnie, czego więcej od życia wymagać?. 
Przez kilka godzin były przytulaski, wygłupy i zabawy z najważniejszymi - A,H&Sz. 
Te małe oczka Alicji patrzyły na mnie takim mądrym spojrzeniem, delikatny uśmieszek spowodował, że znikną cały świat. Liczyła się wtedy tylko Ona. Mały bezbronny człowiek.
5 dni temu wróciłam z obozu. Było genialnie! Rozruszałam się, poznałam nowych ludzi, zobaczyłam nowe miejsca, porozmawiałam na tematy, których ostatnio często się nie porusza. 
Wróciłam z nowymi siłami, z nowymi celami i motywacjami. Czy to wszystko wypali? Liczę na to! :)
Organizuję kolejną zbiórkę - tym razem na rzecz mojego małego przyjaciela Nikosia. Zapraszam wszystkich 14 i 15 września do Galerii Dominikańskiej. Podzielimy się sercem z Nikodemem on nam się odwdzięczy swoim pięknym uśmiechem :)

Nikosiowi możecie pomóc również tu: http://www.siepomaga.pl/f/corinfantis/c/954
Zajrzyjcie, zapoznajcie się z jego historią i podziękujcie, że to nie Wy musicie zbierać pieniądze na ratowanie życia najbliższej Wam osobie...


środa, 14 sierpnia 2013

15.08.2013

Jest godzina 01;06 a ja bezsensownie przeglądam kolejne strony w internecie myśląc nad wieloma sprawami. 
To prawda, że w nocy mamy większą skłonność do rozmyślań z sensem i bez sensu również.
W mieszkaniu słychać dźwięk chłodzącej lodówki, muzykę z internetowego radio, oraz samochody, które jeżdżą tuż za moim oknem.
Dzisiejszy dzień był jak najbardziej udany. Połaziłam po sklepach, kupiłam wymarzony prezent na urodziny H. zjadłyśmy z K. naszą ulubioną knyszę spod "kerfa" wypiłyśmy pepsi, porozmawiałyśmy, pośmiałyśmy, powspominałyśmy i wstępnie zaplanowałyśmy jesienny wyjazd do Warszawy.
Jednak wieczór nastał z dziwnym nastrojem. 
Wiem, że nie ma co gdybać... ale zastanawiam się co by było, gdybym była zdrowa, zastanawiam się co by było, gdybym normalnie skończyła szkołę, zastanawiam się co by było gdybym bardziej pielęgnowała niektóre przyjaźnie i znajomości nie skończyłyby się tak z dnia na dzień. 
Czasami tak strasznie brakuje mi niektórych osób, moja duma jednak nie pozwala mi odezwać się pierwszej. 
Ktoś ostatnio się mnie spytał czy chciałabym znów rozpocząć naukę w cekironie?
Teraz już na pewno nie, ale gdybym mogła się cofnąć o 5 lat i przeżyć wszystko jeszcze raz to owszem.
Nie popełniłabym już tych samych błędów. Zamiast NIE powiedziałabym TAK. Zamiast TAK powiedziałabym NIE.... Wtedy moje życie na pewno wyglądałoby inaczej... Lecz nikt jeszcze nie wymyślił wehikułu czasu...
Teraz mieszkam sama we Wrocławiu, czyli moje marzenie spełniło się w połowie, bo miałam tu mieszkać, lecz nie sama. 
Już nie pracuję, w piątek mam spotkanie z moim przyszłym pracodawcą. Liczę na to, że już omówimy szczegóły i dostanę konkretny termin od kiedy mogę zacząć. 
Wierzę, że to będzie coś co mnie na prawdę zainteresuje, w czym będę mogła się spełniać. 

Z tą wiarą kończę i próbuję zasnąć :) Jutro - w sumie to dziś - spotkanie po dwóch miesiącach z M. :*

czwartek, 8 sierpnia 2013

08.08.2013

Nie pisałam prawie dwa miesiące. Nie, nie powiem, że nic się nie działo przez ten czas, bo działo się bardzo dużo. Powiedziałabym nawet, że za dużo.
Skończyłam 22 lata, 
4 dni temu urodziła mi się siostrzenica Alicja,
straciłam pracę, 
od półtora miesiąca mieszkam całkiem sama, 
odbyłam pierwszą wycieczkę z Hanią i Szymkiem po Wrocławiu, 
załapałam się pod kolejny projekt i za niedługo zacznę kolejną pracę,
zbieramy pieniądze na operację serducha małego Nikosia,
niektóre znajomości wygasły, 
inne zaś nabrały tempa i się rozkręciły. 
Miłości mego życia nie mam nadal. 
Dobrze mi z tym i źle jednocześnie. 
Odbyłam kolejne wizyty lekarskie.
U neurologa zmiana leków, 
neurochirurg - wizyta mega szybka! Ja ciamcia zapomniałam płyt z badań. Następna wizyta nie wiadomo kiedy z kilku powodów.
Kolejna kontrola mojego Anioła Stróża - stymulatorka - wszystko pięknie ładnie, śmiechy, pogawętka z doktorkiem i nagle poważna mina, kilka oddechów i znów złe wieści!
Niby tego nie odczuwam, więc ktoś mi może powiedzieć "Zostaw niech tak będzie"
Nie! Nie może tak być! Bo to, że ja tego nie odczuwam aż tak dotkliwie to może być spowodowane ogólnym przemęczeniem, które miało miejsce jeszcze miesiąc temu?
Bardzo zmodyfikowanym węzłem? I cholera wie jeszcze czym.
Nie potrafię tego pojąć dlaczego znów? Nie potrafię się z tym pogodzić... Nie po tym co przeszłam. Nie po tym całym strachu, nie po przepłakanych wielu godzinach.
NIE, NIE NIE!!! Po prostu nie... Nie chcę....
Napisałam maila do lekarza, który wykonywał mi ostatni zabieg. Czekam na badanie i kolejną wizytę za miesiąc licząc na... cud?

Wyżaliłam się do cyberprzestrzeni.... Bo jakoś ostatnio nikt mnie nie chce słuchać...

środa, 19 czerwca 2013

19.06.2013

Ciężki czas... Mam już stanowczo dość tego roku. Niech już się skończy...
Jestem zmęczona. Bardzo zmęczona...
A nie mam czasu żeby odpocząć. Nie mam czasu na nic.
Nie pamiętam kiedy porządnie odpoczęłam, nie pamiętam kiedy mogłam się beztrosko śmiać ze wszystkiego i z niczego. 
Pragnę spokoju.
Niczego więcej.
Pragnę spokoju... Tak niewiele a zarazem tak dużo...